Jan Brzechwa
Żył w latach 1898 - 1966. Tak naprawdę nazywał się Jan Wiktor Lesman. Był poetą i satyrykiem, z zawodu adwokatem, specjalistą w dziedzinie prawa autorskiego. Do historii przeszedł przede wszystkim jako autor utworów dla dzieci. W dorobku ma także teksty satyryczne dla dorosłych oraz przekłady z literatury rosyjskiej.
Jego utwory jak np. "Tańcowała igła z nitką" czy "Kaczka Dziwaczka" albo cykl powieści o Panu Kleksie zna chyba każdy.
Mało osób wie, że Jan Brzechwa był wnukiem warszawskiego księgarza i wydawcy Bernarda Lesmana i stryjecznym bratem poety Bolesława Leśmiana. To właśnie ów kuzyn wymyślił mu pseudonim "Brzechwa".
Lata młodości spędził na Kresach Wschodnich. Po powrocie do Warszawy podjął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, a jednocześnie wstąpił do 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej i jako ochotnik uczestniczył w latach 1920-21 w wojnie polsko-bolszewickiej.
Jako adwokat i ekspert w dziedzinie prawa autorskiego był współzałożycielem Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych, a w latach 1924-1939 jego radcą prawnym. Do zawodu prawnika powrócił po drugiej wojnie światowej. Był między innymi radcą prawnym w Spółdzielni Wydawniczej "Czytelnik". Do tego działał aktywnie w PEN Clubie.
Na lata 2 wojny światowej przypada jeden z najważniejszych okresów twórczości bajkopisarza. Napisał wówczas takie utwory, jak "Akademia Pana Kleksa" czy "Pan Drops i jego trupa". Niestety sukces zawodowy nie szedł z sukcesem osobistym. Artysta zakochał się w zamężnej kobiecie. Z tą nieszczęśliwą miłością wiąże się pewna historia. Otóż, zakochany Brzechwa nie jadł i chudł w oczach. Któregoś razu Brzechwa został wyprowadzony z cukierni przez dwóch cywilów. Zabrali go do siedziby gestapo w alei Szucha. Tam oświadczył, że Żydem wprawdzie nie jest, ale mogą go rozstrzelać, gdyż wcale nie zależy mu na życiu. A czemu? Bo kobieta, którą kocha, nie chce się z nim związać. Niemcy odreagowali wybuchem śmiechu, po czym wyrzucili go za drzwi. Przy budce wartowniczej Brzechwa przypomniał sobie o zakupionym torciku mocca, który został na gestapowskim biurku. Wrócił, zastukał, przeprosił, zabrał. Tak niewiarygodny tupet zaskoczył Niemców do tego stopnia, że nie oponowali.
Po zakończeniu wojny zaczął się dla niego okres względnej prosperity. I jak sam Brzechwa nigdy członkiem partii nie był, tak początek lat 50. XX w. przebiegł pod znakiem zaangażowania w proponowane przez partie, socrealistyczne wzorce, które da się także dostrzec w jego ówczesnej twórczości.
Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.
Komentarze
Prześlij komentarz